Pomyślał,
że pójdzie do pętli i posiedzi w ciepłym autobusie1.
Przestrzeń
Żeby
spojrzeć na autobus2
jak na przestrzeń, trzeba zapytać czym różni się on od innych
przestrzeni? Przestrzeni w rozumieniu miejsc, gdzie człowiek może
przebywać, ewentualnie wchodzić w interakcje z innymi. Autobus to
przestrzeń ruchoma. Pobyt w niej wiąże się z chęcią szybszego
przemieszczenia z punktu A do punktu B. Dodatkowo, w przypadku
autobusu komunikacji publicznej, którym zazwyczaj dojeżdża się do
szkoły czy pracy, odległość ta jest stosunkowo niewielka. Jest to
tymczasowa przestrzeń drogi. Stała i zmienna jednocześnie.
Wewnętrznie stała, zewnętrznie zmienna. Wewnątrz autobusu ta
sama, poza nim – widziana przez okno – ciągle inna.
Autobus,
w przeciwieństwie do samochodu, jest przestrzenią z własnym życiem
– rozkładem, od którego zależny jest nasz czas. Jest to
przestrzeń cudza, nie-nasza, dzielona z innymi, przypadkowa. Niby
taka sama codziennie, a jednak inna. Poszczególne pojazdy danej
linii nie są zwykle rozpoznawalne, zlewają się w pojęcie
autobusu. Codzienność sytuacji przebywania w autobusie przybliża
go. Przebywanie w nim staje się zwyczajem, rytuałem – choć
często nielubianym i koniecznym, to jednak zwyczajem – a więc
przyzwyczajeniem, czymś oswojonym.
Podróż
autobusem już na starcie jest jakąś niedogodnością, niewygodą,
wręcz niepokojącą niepewnością. Wybierany zazwyczaj z powodu
jakiegoś braku (oszczędność, brak samochodu) autobus nie
gwarantuje miejsca siedzącego. Brak ten jest, co prawda, sztuczny –
wytworzony przez dzisiejszy standard życia, jednak często jego
sztuczność jest zupełnie nieuświadomiona. Wydaje się, że
człowiek może, że mam prawo przemieszczać się gdzie chce i jak
szybko chce. Odstępstwo od tego czytane jest jako brak.
W
autobusie zazwyczaj chcemy jak najszybciej przebyć drogę i być
u celu. Zdarza się jednak, choć rzadko, że ktoś w zimie, kiedy
autobus jest ogrzewany zdejmuje kurtkę. W dłużej podróży to
normalne. W autobusach miejskich prawie wszyscy siedzą w
kurtkach, nawet jeśli jest dostatecznie ciepło. Nie chodzi też o
długość podróży. W autokarze jadącym półtorej godziny z
Katowic do Krakowa wszyscy ściągają kurtki, a w autobusie jadącym
z Katowic do Knurowa godzinę i dwadzieścia minut nie robi tego
prawie nikt. Można powiedzieć, że to z powodu ciągle,
na każdym przystanku, otwieranych drzwi. W dużej mierze pewnie tak.
Jednak zdaje się, że chodzi też o coś innego. O atmosferę
przestrzeni, na którą nie chcemy się zgodzić. Bo
zdejmując kurtkę, godzilibyśmy się na pobyt w tym ruchomym miejscu. Rozgościlibyśmy się. Nie byłaby to już tylko
tymczasowość, którą najlepiej przejść szybko, bez zbędnych
czynności. Zdjęcie kurtki równa się dbaniu o jakość tej
tymczasowości, organizowaniu jej. Byłoby to poświęcenie uwagi,
choć minimum, temu momentowi, tej chwili, tej przestrzeni. Stan „bez
kurtki” dotyczy tylko autobusu. Wysiadając znów się ją przecież
założy. W dłuższej podróży człowiek nastawia się na podróż
właśnie. Jest zaplanowana, wkalkulowana w dotarcie do celu. W tych
krótszych, codziennych – paradoksalnie mniej chętnie się na nią
godzi.
Czy ta
niezgoda nie jest w pewnym stopniu odwzajemniona? Autobus ucieka,
autobus się spóźnia. Frazy tak powszechne, że zatarła się
świadomość ich metaforyczności. Uciekanie, spóźnienie czynią z
autobusu niezależną rzecz. Przynajmniej w warstwie językowej, a
więc i w zbiorowej świadomości. Dochodzi wspomniany już rozkład
– niezachwiane zasady autobusu, które tylko on sam może nagiąć.
Z jednej strony panuje kierowca, z drugiej on też jest
podporządkowany rozkładowi. Znów: w dłuższej podróży jesteśmy skłonni wcześniej sprawdzić rozkład, bardziej się
podporządkować, przyjść wcześniej, przezornie się zabezpieczyć.
A autobus „krótkodystansowy” – uczestnik miejskiego
życia – jest bardziej przypadkowy. „Jakiś pewnie pojedzie”,
jesteśmy mniej przygotowani – on bardziej niezależny. Tak
czy inaczej, jawi się często jako żyjący wróg, a wrogość jest
projektowana z obu stron „relacji”. Czy to idzie jeszcze dalej?
JP
1A.
Stasiuk: Dziewięć. Wołowiec 2003, s. 9.
2Mowa
o autobusie komunikacji publicznej (miejskim, podmiejskim), nie
turystycznym.